W kwietniu tego roku miną dwa lata odkąd Jarosław Kret oświadczył się Beacie Tadli na łamach Vivy. Szanujący prywatność pogodynek zapewnił ją w gazecie, że się z nią ożeni.
Wówczas istniały jednak przeszkody natury formalnej. Przyjmując dyskretne oświadczyny Kreta, Tadla nadal była żoną szefa informacji Polsat News. Radosław Kietliński uznał, że nie dochowała wierności tradycji, nakazującej jednak najpierw się rozwieść, a dopiero później się zaręczać. W rewanżu troszkę utrudnił jej rozwód. Wszystko szczęśliwie się skończyło i zakochana para mogła zająć się przygotowaniami do ślubu. Jednak najpierw postanowili zatroszczyć się o wspólne mieszkanie. Kupili 160-metrowy segment pod Warszawą i zaczęli go urządzać.
Teraz z kolei na przeszkodzie planom ślubnym stanęły zwolnienia i atmosfera panująca w TVP. W firmie zrobiło się bardzo nerwowo. Na korytarzach plotkuje się, że Tadla jest jedną z pierwszych w kolejce do zwolnienia. Potwierdza w swoich wpisach na Facebooku żarliwa reformatorka mediów publicznych, Krystyna "homoseksualizm to choroba" Pawłowicz. W ostatnim, w którym nawoływała do jeszcze większego upartyjnienia mediów publicznych, nazwała Tadlę "funkcjonariuszką odrzuconego układu". Dziennikarka przyznaje, że takie wypowiedzi kosztują ją wiele nerwów i odbierają ochotę do organizowania ślubu.
Nie chcę rozmawiać o moim życiu prywatnym ani zawodowym. To naprawdę nie jest dobry moment - mówi w rozmowie z Twoim Imperium. Nie chcę też odnosić się do spekulacji na temat mojej niepewnej przyszłości w TVP. W tej sprawie nic nie zależy ode mnie, tylko od kierownictwa telewizji. Oczywiście mogę mieć nadzieję, że wszystko dobrze się dla mnie skończy, ale na razie niczego nie planuję. Zobaczę po prostu, co przyniesie mi nowy rok. Jak w takim nastroju myśleć o weselu?
źródło: pudelek.pl